Chemia na Twoim talerzu
W ciągu roku zjadamy 2 kilogramy proszku chemicznego. To barwniki i konserwanty zawarte w żywności. Ich obecność w jedzeniu osłabia nasz organizm, jest przyczyną alergii, nadpobudliwości, może przyczyniać się też do powstawania nowotworów.
Po dwóch tygodniach leżenia w lodówce, pomidor dalej wyglądał świeżo. Dlaczego nie zgnił, skoro kupiłam go w osiedlowym warzywniaku? No cóż popełniłam strategiczny błąd: skusiłam się na piękne kształty i intensywną barwę. Robienie zakupów, to dziś prawdziwe wyzwanie. Trzeba dobrze przestudiować tabele dodatków oraz składników chemicznych, dopiero uzbrojonym w taką wiedzę, można ruszyć do sklepu. Problem z warzywami jest jednak poważny, bo ich składu chemicznego nie sposób sprawdzić. Nigdzie nie dowiemy się w jakich warunkach zostały wyprodukowane, ani jakich środków użyto do ich przechowywania. Dlatego najbezpieczniej kupować warzywa sezonowe. Przynajmniej mniej chemii zużyto do ich magazynowania.
Wszechobecne „E”
Dieta ma wpływ na to, jak się czujemy, jak pracujemy, a nawet jak wyglądamy. Dietetycy wiedzą, że z powodu złego odżywiania słabnie odporność organizmu, zapadamy na alergie, tyjemy, chorujemy na raka. Chcąc uniknąć tych przykrych konsekwencji, powinniśmy zwróć uwagę na to, co jemy. Sztuczne dodatki znajdują się nawet w żywności dla dzieci: jogurtach, napojach, słodyczach. W serkach owocowych nie ma śladu owoców. Znajdują się za to sztuczne wsady wzbogacone o barwnik i aromat imitujący konkretny owoc. Nawet pozornie zdrowa żywność, jak np. bakalie, zawierają konserwant E 220, czyli dwutlenek siarki. Jednak nie wszystkie E są niebezpieczne dla zdrowia. Nie ma co demonizować. Pojedynczo taka substancja nie działa na nas szkodliwie, jednak w połączeniu z inną, tworzy związek, który może być trujący lub toksyczny dla wątroby, nerek, czy mózgu. Większość związków chemicznych używanych przez producentów nie została przetestowana pod kątem długoterminowego wpływu na nasze zdrowie. Ale jak powiedział Paracelsus: „Wszystko jest trucizną i nic nią nie jest, bo to dawka czyni truciznę”. Na szczęście na rynku pojawia się coraz więcej firm oferujących żywność i kosmetyki bez szkodliwych dodatków. Mamy więc wybór.
CZASAMI NADMIAR SZKODZI
Kwas foliowy to witamina z grupy B. Jest odpowiedzialny za regulację wzrostu i funkcjonowanie komórek. Zapobiega wadom wrodzonym, pobudza procesy krwiotwórcze, chroni organizm przed nowotworami. W naturalnej postaci występuje w zielonych warzywach liściastych, orzechach, produktach mlecznych, wątrobie drobiowej, szpinaku. Prawidłowa ilość kwasu foliowego jest niezwykle istotna u kobiet w ciąży, bo zapobiega powstawaniu wad cewy nerwowej u dziecka. Jednak jego nadmiar w organizmie może doprowadzić do bezsenności, rozdrażnienia, zaburzeń żołądkowo-jelitowych, wysypki, zaczerwienienia skóry.
Co się kryje pod literką E i trzema cyframi?
- barwniki – od E 100 do E 180,
- konserwanty – od E 200 do E 283,
- przeciwutleniacze – od E 300 do E 341,
- substancje stabilizujące – od E 400 do E 495,
- substancje zapachowe, zapobiegające zlepianiu się, spienianiu, rozwarstwianiu – od E 500 do E 1500.
Podejrzana o działania rakotwórcze jest E 104 (żółcień chinolinowa), E 110 (żółcień pomarańczowa), E 123 (amarant), E 132 (indygotyn), E 210 (kwas benzoesowy), E 249 (azotyn III potasu), E 951 (aspartam), E 954 (sacharyna). Sztuczne dodatki zawarte w żywności nie są objęte jednolitym prawem. Nie wszystkie E dopuszczone w krajach Unii Europejskiej, znajdują się na liście dodatków zarejestrowanych w naszym kraju. I odwrotnie, niektóre stosowane w Polsce, są zabronione w innych państwach europejskich.
Jak kiedyś konserwowano żywność?
Dziś brzmi to niewiarygodnie, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu w większości domów były wędzarnie. W aromatycznym dymie z jałowca wędzono kiełbasy, szynki, boczek. Podwieszone pod sufitem na strychu lub spiżarni czekały na zjedzenie nawet kilka miesięcy. Beczki z kapustą, czy kiszonymi ogórkami trzymane były w stawach przez całą zimę. Te sposoby konserwacji, choć archaiczne były zdecydowanie bardziej zdrowe, niż stosowane obecnie. Przykładem czego jest tajemnica pięknego wyglądu mojego pomidora… Prawdopodobnie rósł na plantacji, gdzie podłożem była wełna mineralna, do tego dostał porcję sterydów przyspieszających nabieranie wody i garść antybiotyków, chroniących go przed chorobami. Po szybkim śledztwie przeprowadzonym w jego sprawie, zrezygnowałam z degustacji. Mój organizm nic by na tym nie zyskał – ilość witamin w takim zimowym warzywie jest znikoma. Zafundowałabym sobie co najwyżej sporą porcję chemii, plus wysypkę na skórze.
Anna Twardowska
Zespół ds. Komunikacji w Centrum Onkologii w Bydgoszczy